Jestem wsciekla i to tym razem sama na siebie!
Doczekalismy sie wkoncu naszych okien dachowych. Ale co z tego. Sa zamontowane asymetrycznie.
Tyle razy z mezem opracowywalismy projekt. I tak nie uniknelismy bledu. Ale zeby od razu az tak powaznego, fuj...
Mysle, zeby sobie poprawic samopoczucie, musimy na kogos zwalic wine... A, ze byli z nami montazysci, to niech bedzie na nich- szatani ;)
A tak calkiem na powaznie, to padlo pytanie, gdzie maja byc zamontowane okienka. Ale my (niewiem dlaczego) wskazalismy zle. Chodzi o okna w tym wiekszym pokoju, sa zalozone o jedna krokwie dalej niz te w malym pokoju. Jezeli jest sie w srodku, to nie ma to najmniejszego znaczenia, moze i nawet pokoj jest bardziej oswietlony. Ale z zewnatrz to sie rzuca w oczy.
Nie wiem co robic, czy zostawic tak jak jest, czy zdemontowac i zamontowac je w odpowiednim miejscu. Nie wiem nawet czy mozna. Wkoncu laty do dachowki zostaly usuniete i niby na czym mialaby sie ona trzymac. Czy mozna je jakos "dosztukowac?" No i te cholerne koszty- wyrzucone w bloto 1000 zl, za montarz. Dekarz tez nic nie zrobi za darmo, hmm... Jakos mi sie to nie widzi.
Mam okropny dylemat!! Maz mnie pociesza, ze to tak bardzo sie nie rzuca w oczy. Ze jakbym mu nie powiedziala, to by nawet nie wiedzial. Szkoda, ze mojego samopoczucia nie udalo sie mu poprawic :(
Teraz juz rozumiem dlaczego mowi sie, ze w zyciu powinno sie wybudowac trzy domy. Jeden dla wroga- a niech ma...:), drugi dla przyjaciela- przeciez to wcale nie wyglada tak zle, a trzeci dla siebie- musi byc wszystko na 100%, bez bledow. Ale my chyba zostaniemy przy tym jednym. Dlatego wiec, pisze o tym wszystkim, zeby ustrzec innych przed takimi wlasnie bledami...